Zakręcony piątek [KONKURS]

Pożar… pożar, który zniszczył ten piękny domek i sprawił, że tyle zmieniło się w życiu z każdej z kłamczuch. Jednak nierozwikłana zagadka Czerwonego Płaszcza nie dawała czterem dziewczynom spokoju, każdej na swój osobliwy, unikatowy sposób. Najbardziej jednak dotknęło to chyba Spencer.

Do tego momentu ta dziewczyna przeszła wiele, ale teraz, kiedy nie udało im się dopaść A. czuła się zdruzgotana. Mimo, że odzyskała w końcu Toby’iego i swoje najwspanialsze przyjaciółki, nie była usatysfakcjonowana . To właśnie idea złapania tej bandy napędzała ją do stawiania kolejnych kroków w codzienność. Na dodatek jej ukochany wydawał się jej co najmniej obcy, czy raczej odmieniony, czego dziewczyna nie była w stanie do końca zrozumieć.

Dla dobra paczki i reszty społeczeństwa zdecydowała się skorzystać z propozycji Melissy i wyjechać na weekend do Filadelfii, bo jej starsza siostra, uważająca się za „Miss- Perfect”, musiała właśnie opuścić miasto na kilka dni. Zresztą wydało jej się wtedy, że może w końcu nadszedł czas na przemyślenie swoich ostatnich miesięcy życia, które zdawały jej się przepływać przez palce. Musiała w końcu zweryfikować swoje uczucia i względem Toby’iego, i względem Wren’a, którzy w jej sercu toczyli prawdziwy bój. I mimo, że to właśnie pierwszy z nich był jej chłopakiem, to jej podświadomość ciągle wracała do ostatniego pocałunku z Wren’em. Filadelfia dawała też perspektywę na popatrzenia na całą intrygę z A. z innego punktu widzenia. Liczyła, że w końcu trafi na coś co pomoże jej poukładać wszystko w głowie.

  • Jesteś pewna, że chcesz jechać Spence? – spytała Aria siedząc w sypialni panny Hastings i patrząc jak ta przygotowuje niezbędne rzeczy, które miała zamiar umieścić później w walizce.
  • Tak Aria… – westchnęła cicho Spencer, nie będąc do końca pewną tego co mówi – wydaje mi się, że wyjazd to jeden z bezpieczniejszych pomysłów. Zobacz ile perspektyw stwarza mi taki weekend.
  • Będziesz bliżej Wren’a – rzuciła siedząca w kącie Hanna, która przeżuwała jakieś żelki, wyjęte z nowiutkiej torebki od Ralpha Loren’a
  • Skończ Han… – poprosiła błagalnie Spencer – nie mam zamiaru spotykać się z Wren’em. Potrzebuję odpoczynku i możliwości oderwania się od tego wszystkiego
  • Przy seksownym Panu Doktorze – naciskała Hanna, a Aria i Spence przewróciły oczami wzdychając ciężko.

Nagle do pokoju wpadł ktoś niezwykle zdyszany. Emily wyglądała jakby zaraz miała wyzionąć ducha, a w ręku trzymała pudełko pizzy i uśmiechała się tryumfalnie. Miała na sobie ciemny obcisły sweterek, luźne jeansy i stare znoszone tenisówki. Swoje kruczoczarne włosy związała w koński ogon, który zapewne ułatwił jej maraton z pizzą, aż do domu państwa Hastings.

  • Jesteś wreszcie! – krzyknęła uradowana Aria i rzuciła w Em poduszką – nie ładnie się spóźniać!
  • Ważne, że przyniosła jedzenie – odpowiedziała jej Spencer i posłała Arii zabójcze spojrzenie, po którym wybuchła śmiechem.
  • Przepraszam dziewczyny – szepnęła skruszona Emily patrząc na całą trójkę – mama chciała, żebym wrzuciła coś na pocztę, ale całe szczęście zdążyłam po drodze zaopatrzyć nas w coś pysznego! – dodała z każdym słowem co raz to bardziej się rozpogadzając, aż w końcu otworzyła pudełko z pizzą – Nasza ulubiona Hawajska! – oznajmiła w końcu z radosnym uśmiechem
  • Będę gruba! – mruknęła Hanna. – Ali by nam nie pozwoliła…
  • Hanna skończ błagam… – poprosiła gospodyni wieczoru – A. myśli, że wiemy coś czego ono nie wie, albo bynajmniej hmmm…
  • Cóż Spencer sama zarządziłaś wieczór bez A.! – rzuciła Emily posyłając w jej kierunku poduszkę. Dziewczyna nie zdążyła się uchylić, a więc ten niebezpieczny obiekt trafił ją prosto w twarz, która zaczerwieniła się niezmiernie. Nie minęło jednak kilka chwil, a wściekłość zniknęła z jej twarzy
  • Masz rację. To był mój pomysł – przyznała Spencer i rzuciła się na krzesło bujane, które dostała od Toby’iego – to jak jemy, śpimy, a rano ja spadam do Filadelfii?
  • Popieram – mruknęła z uśmiechem Hanna, a po chwili dołączyły do niej Emily i Aria.

Kilka chwil później dziewczyny włączyły swoją ulubioną muzykę i zaczęły konsumować towar przyniesiony przez Emily rozmawiając o wszystkim tylko nie o Alison i sprawach związanych z jej śmiercią. Pierwszy raz od tylu miesięcy udało im się kompletnie zapomnieć o A. i wszystkich jego niecnych planach względem całej czwórki. Wieczór spędziły na plotkowaniu o znajomych ze szkoły, rozmowach dotyczących przyszłości, aż w końcu zmęczone usnęły na materacach porozkładanych na całej powierzchni pokoju.

Spencer zbudziła się w środku nocy. Znowu miała koszmar. Nie wiedziała tylko o czym śni, a była święcie przekonana, że nie było to nic dobrego, a raczej coś co najmniej przerażającego. Zerknęła na telefon. Dochodziła prawie trzecia nad ranem, a ona miała jedną nieodczytaną wiadomość. Nie wiedziała czy chce znać jej treść już w tamtym momencie, ale w końcu zdecydowała się na jej odczytanie Jak zwykle wysłana ona została od nieznanego nadawcy. Podjęła decyzję. Musiała ją po prostu przeczytać, bo nikt nie mógł wiedzieć, co tym razem chodzi A. po głowie.

 

Przede mną się nie ucieka Spencer, ja jestem wszędzie.

~A.”

 

Dziewczyna wzięła głęboki wdech i rozejrzała się z przerażeniem po pokoju. Miała świadomość, że zasnęła najpóźniej z całej czwórki i nie mogła tego wysłać żadna z dziewczyn, bo ich telefony były nadal schowane w torebkach, które zostawiły w salonie. Teraz wydało jej się to już prawie pewne. Ktoś musiał obserwować ich prywatną imprezę, albo mieć sposobność zainstalować kamery w sypialni najmłodszej Hastings’ówny. Na razie nie chciała budzić przyjaciółek, by powiedzieć im o swoich podejrzeniach. Na powrót rzuciła się na swoje łóżko usiłując zasnąć.

Około siódmej jej pokój wypełniły pierwsze, radosne promienie majowego słońca budząc całą czwórkę. Wszystkie były zaspane, ale tylko trzy z nich wyglądały na wypoczęte. Spencer od momentu, w którym otrzymała wiadomość od A. nie zmrużyła oka. Tarzała się po łóżku usiłując poukładać sobie w głowie wszystkie te wiadomości, ich styl, który musiał być dla kogoś niezwykle charakterystyczny. Rozmyślania te jednak sprawiły, że teraz nie dosłyszała ona nawet pytania Arii.

  • Mówiłaś coś? – spytała jakby przebudzona z letargu.
  • Tak… – mruknęła rozbawiona Aria – wydajesz nam się być nieobecna Spencer. Powiedz nam proszę co się stało, a może razem jakoś temu zaradzimy.
  • Nic o czym chcę teraz gadać – odpowiedziała tylko wzruszając nieco obojętnie ramionami.
  • Lepiej zjedzmy śniadanie – zaproponowała z wesołym uśmiechem Hanna – A Spencer zaraz powinna jechać, więc my musimy się zwijać – dodała.

Tak też zrobiły. Niespełna pół godziny później skończyły śniadanie, na które składały się ulubione musli czekoladowe Arii, ciasteczka przygotowane przez mamę Hanny oraz kawałki ciasta jabłkowego, które zrobiła dla nich Ella, mama Arii. Spencer zaproponowała każdej po dużym kubku ich ulubionego orzechowego latte, które dzień w dzień stanowiło ich dobową porcje k0feiny, a w którego przygotowywaniu nie miała sobie równych. Wraz z wybiciem na zegarze ósmej pożegnała się z dziewczynami, wrzuciła sportową torbę na tylną kanapę i wsiadła do swojego auta ruszając w godzinną drogę do Filadelfii.

Droga była krótka, bynajmniej tak się jej wydawało. Cóż to w sumie tylko niespełna godzinka w aucie. Spencer siedziała w swoim nowiutkim cacku nucąc kolejne piosenki należące do jej ulubionej playlisty. W sumie cieszyła się na weekend w samotności w pustym mieszkaniu siostry, gdzie miały jej ewentualnie towarzyszyć ulubione kawałki i ewentualne telefony od koleżanek. Planowała też wycieczkę do biblioteki uniwersyteckiej, by w końcu wykończyć pracę z historii europy, która jak powtarzał nauczyciel, była ważna przy zaliczaniu tego przedmiotu.

W końcu d ojechała na miejsce. Odczekała kilka sekund i wysiadła z auta, by potem zabrać z tylnej kanapy swoje rzeczy. Ruszyła do drzwi prowadzących do klatki Melissy. Cieszyła się, że siostra mieszka na parterze, bo nie czekało ją żmudne wspinanie się na trzecie czy czwarte piętro bloku. W końcu zapukała do jej mieszkania przełykając lekko ślinę. Nie była pewna dzisiejszego nastroju swojej starszej siostry, która zawsze wydawała jej się niewielką, ale wiecznie tykającą bombą atomową. W końcu Melissa łaskawie raczyła otworzyć drzwi.

  • Spencer nareszcie – powiedziała przytulając siostrę, co wydało jej się niezwykle podejrzane.
  • Hej Melissa – szepnęła dziewczyna wchodząc do środka i uśmiechając się nieznacznie, nie będąc też do końca pewna tego jakie są intencje jej siostry.
  • Baw się dobrze zostawiam ci klucze, lodówkę masz pełną, twoja kumpela Mona mówiła, że będzie w mieście, więc… – Melissa popadła w nielada słowotok.
  • Posłuchaj nie zostaję tu sama pierwszy raz nie martw się tak o mnie Melisso proszę – poprosiła łagodnie Spencer wiedząc, a bynajmniej mając nadzieję, że starsza z nich się nie zirytuje.
  • Masz rację… Jesteś prawie dorosła, więc baw się dobrze i widzimy się w poniedziałek rano – odpowiedziała tylko Melissa całując Spencer w policzek i nim ta zdążyła jej odpowiedzieć wybiegła z mieszkania chwytając po drodze stojącą w okolicach drzwi walizkę.

Młodsza z duetu Hastings odetchnęła z ulgą. W końcu była sama w wielkim mieszkaniu siostry i mogła odpocząć. Mogła pozwolić sobie na wszystko na co nie pozwalało jej życie w Rosewood – chwilę wytchnienia. Rzuciła torbę w sypialni i wyciągnęła z niej czyste ubrania udając się do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi pozbyła się ubrań i weszła pod prysznic. Ciepła woda parzyła przyjemnie ciało i pozwalała zapomnieć o wszystkim, co do te pory tworzyło obiekt jej wszystkich lęków. Z przyjemnego stanu otępienia wyrwał ją dzwonek do drzwi. Początkowo nie chciała otwierać owinięta tylko w ręcznik, ale po trzecim dzwonku stwierdziła, że osoba, która planowała odwiedziny musi być niezwykle zniecierpliwiona.

W końcu podeszła do drzwi i bez podglądania kto to otworzyła je. W drzwiach stał Wren. „Co on u licha tu robi?!” przemknęło szybko przez głowę Spencer, która na widok jego przenikliwie brązowych oczu o mało nie upuściła swojego ręcznika na ziemię. Wyglądał ondziś zbyt atrakcyjnie, co w sumie było niezmienne od dnia, w którym miała ona przyjemność go poznać. Miał na sobie niebieską koszulkę polo, ciemne jeansowe spodnie i zwykłe czarne trampki.

  • Spencer – powiedział zaskoczony z tym swoim wspaniałym brytyjskim akcentem, przez który mimo wszystko uginały się pod nią kolana. – Miło cię w końcu widzieć.
  • Cieszę się – mruknęła lekko zażenowana przytrzymując ręcznik i usiłując jakoś przywołać na twarz uśmiech, co w obecnej sytuacji, było niezwykle trudne.
  • Hmm… Chciałem spytać czy… – Wren wyglądał na zakłopotanego i jak zauważyła Spencer onieśmielonego, zapewne jej wyglądem w chwili obecnej.
  • Wren wejdź, a ja się ubiorę zgoda? – zaproponowała starając się uśmiechnąć zachęcająco i tym razem nie musiała długo czekać, bo odpowiedział jej uśmiechem należącym do tej samej serii, a kilka chwil później przestępując próg mieszkania. – Zaraz wracam – dorzuciła Spencer biegnąc szybko do pokoju siostry, gdzie zostawiła swoją torbę z ubraniami.

Szybko wyszukała pierwszą z brzegu bieliznę, która wciągnęła na siebie. Z torby wygrzebała też dziewczęcą, zwiewną, kremową koszulkę, którą na ramionach wieńczyły kokardki i w sumie dzięki którym koszulka utrzymywała się na jej ciele. Wybrała też krótkie jeansowe szorty, bo sprawdzając pogodę poprzedniego wieczora wiedziała, że tego dnia czekają ją nieznośne upały.

Po jakiś 5 minutach weszła do kuchni z lekkim uśmiechem na ustach. Wren w tym czasie zdążył zaparzyć kawę i zrobić naleśniki, co w tak krótkim czasie graniczyło chyba z jakimś cudem. W całym pomieszczeniu unosił się wspaniały zapach świeżo przyrządzonego jedzenia, a Spencer usiadła przy stoliku i chwyciła jeden z przygotowanych naleśników. Kiedy go ugryzła po jej ustach rozlał się wspaniały smak truskawek.

  • Jak ty to zrobiłeś? – spytała rozmarzonym głosem powoli przeżuwając kolejny kęs naleśnika, a po chwili zapijając go kawą i nie patrząc nawet na Wren’a, który właśnie serwował kolejną porcję naleśników.
  • To moja słodka tajemnica wiesz? – powiedział Wren puszczając jej porozumiewawczo oczko, a kilka minut później również usiadł przy stoliku – masz jakieś plany na wieczór?
  • Cóż… – zaczęła Spencer niepewnie. Nie wiedziała czy powiedzieć mu prawdę, że chciała wszystko przemyśleć i po prostu stchórzyć, czy może od razu iść z nim do kina. – Chciałam się pouczyć, a właściwie czemu pytasz?
  • W sumie grają całkiem dobry horror i pomyślałem, że może pójdziemy razem – wyznał z uśmiechem. – Wiesz możemy iść jako przyjaciele. Nie ma tu żadnego ukrytego haczyka czy coś.
  • Wren nie wiem czy to dobry pomysł – przyznała w końcu wsuwając niesforny kosmyk włosów za ucho i uśmiechając się uroczo.
  • Spence… To tylko kino – odpowiedział nie dając za wygraną.

Dziewczyna westchnęła nieznacznie. Miała do tego pomysłu mieszane uczucia. Na prawdę chciała iść do kina z Wren’em, ale z drugiej strony był Toby, jej oficjalny chłopak, co w sumie nie znaczyło, że nie może wyjść by bawić się dobrze z mężczyzną, którego po prostu lubiła, szczerze lubiła i w sumie, który nie zaliczał do szerokiego kręgu ludzi, którym miała ochotę przywalić w twarz.

  • Zgoda – szepnęła po chwili, a widząc rozradowane oczy Wren’a sama się uśmiechnęła.
  • Dziękuję Spence – wyznał z łagodnym uśmiechem, a po chwili musnął ustami jej policzek.
  • Zmykaj już – poprosiła zmieszana i okropnie czerwona ze wstydu.
  • Do wieczora – dodał jeszcze, a potem pomknął niespiesznie w kierunku drzwi i opuścił mieszkanie.
  • To początek końca – powiedziała dziewczyna sama do siebie wzdychając ciężko i przeczesując palcami ciemne włosy.

Wieczór zapowiadał się, więc co dziwne niezwykle obiecująco, dlatego postanowiła ona spędzić cały dzień w bibliotece uniwersytetu, gdzie miała zamiar wreszcie wykończyć swoją pracę z historii. Zdecydowała się jednak nie jechać tam autem, a wybrała raczej tamtejszą komunikację miejską. Przed wyjściem sprawdziła jeszcze wiadomości na telefonie. Figurowała tylko jedna pozycja, którą otrzymała jeszcze w czasie wizyty Wren’a.

 

Pocałuj doktorka jeszcze raz, a Toby dowie się o wszystkim”

 

Podpis był ten sam i niezmienny „A.”. Spencer irytowało to, że było ono o krok przed nią i wiedziało o wszystkim, co wydarzyło się w odległej nawet przeszłości, ale i o tym wydarzyć się ma niedługo. Ciągle nie rozumiała jednak nadal motywów tej grupy osób. Cóż… Może nienawidzili oni Alison, ale nadal nieznane jej były powody, dla których ta szalona drużyna uwzięła się na ich czwórkę. Owszem było to zapewne związane z tym, że należały do tak zwanego orszaku Ali, ale czasem mimo, ze usiłowały się jej sprzeciwić ta dominowała niczym Królowa Kier z Alicji…

  • Królowa Kier – wykrzyknęła nagle Spencer sama do siebie. – To oczywiste! A. miało tam pomagiera właśnie w tym przebraniu. – w tej samej chwili telefon dziewczyny zadzwonił. Okazało się, że była to Emily. – Hej Em! – rzuciła podekscytowana panna Hastings.
  • Witaj Spence. Wszystko w porządku? – spytała roześmiana dziewczyna.
  • Jak miewa się nasz geniusz, który nie miał umawiać się z doktorkiem? – dodał ktoś do słuchawki, a jak można się było spodziewać, głos należał do Hanny.
  • Dasz z tym spokój? – spytała Spencer poirytowana – owszem Wren tu był…
  • Wiedziałam – krzyknęła tryumfalnie Hanna i jak było słychać oberwała poduszką.
  • I zaprosił mnie do kina – dokończyła w końcu – ale mam dla was coś ciekawszego. Pamiętacie Królową Kier, która pojawiła się na balu, a potem ktoś podobny z postury do niej był obecny w pociągu? – spytała podekscytowana.
  • No tak – odezwała się w końcu Aria, która do tej pory siedziała cicho.
  • To było A.? Mam racje? – spytała cicho Emily, a w odpowiedzi uslyszała ciężkie westchnienie Spencer.
  • I myślisz, że to jedna i ta sama osoba? – dopytywała równie podniecona Hanna.
  • Tak mi się wydaje, ale w sumie nie jestem tego do końca pewna – przyznała panna Hastings po kilku sekudnach milczenia. – Spróbujcie może zdobyć jakieś zdjecia z obu imprez i tym samym sposobem zyskacie możliwość porównania ich oraz kostiumów.
  • Zrobimy co w naszej mocy Spencer – odpowiedziała szybko Aria.
  • Ja pogadam z Lucasem – dodała Hanna.
  • A na razie musimy lecieć, bo idziemy do kina na ten nowy Horror. – szepnęła Emily, a po chwili wszystkie życzyły jej udanego wieczoru z Wren’em.

W końcu Spencer opuściła mieszkanie starannie zamykając je na klucz, by potem udać się w końcu na przystanek autobusowy i tymże pojazdem dotrzeć wreszcie do biblioteki uniwersyteckiej, która umieszczona była niespełna pół godziny drogi od domu Melissy.

Budynek biblioteki tworzyło coś na kształt monstrualnego zamku zbudowanego z czerwonej cegły, jednak jej wnętrze niewiele różniło się od zabytkowej fasady. Od razu przy wejściu zasięgnęła informacje, o piętro na którym znajdzie interesujące ją pozycje dotyczące historii Europy, a właściwie historii Francji. Skierowana na ostatnie piętro niewielkiej wieżyczki od razu tam ruszyła, a raczej poszła spokojnie w kierunku windy, która wydała jej się wtedy o wiele szybszym środkiem transportu aniżeli długie kręte schody. Kiedy w końcu weszła do wnetrza windy zwanej przez wielu „stalową pułapką” wybrała odpowiedni guzik wskazujący numer piętra, a pote zaczęła nucić ulubioną piosenkę oczekując na to, że winda otworzy się za kilka sekund na właściwym poziomie biblioteki.

Gdy tylko drzwi otworzyły się Spencer wyskoczyła ze środka jak oparzona, choć w sumie nie bała się podróży tego typu „środkami transportu”. W niej czyjś lęk do takiej sposobności do szybkiego przemieszczania się między piętrami budził niezwykłe rozbawienie, które z czasem przeradzało się w psychodeliczny śmiech. W sumie w jej wyadku było tak samo. Winda… Przerażała ją od czasu ostatniego wypadku, w którym uczestniczyła Emily i Jason. Miała więc cichą nadzieję, że jednak nie będzie musiała znowu za szybko z niego korzytać, a jednak „krótki” spacerek po schodach nie koniecznie uśmiechał się do niej szeroko.

Spencer zaczęła spokojnie przechadzać się między regałami szukając odpowiednich książek, które prawdopodobnie mogły okazać się przydatnie. Nagle jej uwagę przykuła jakaś postać ubrana w czerwony płaszcz z kapturem. Stała odwrócona tyłem do stołu przy którym dziewczyna usiłowała pisać swoje wypracowanie. Nie mogła się jednak skupić, więc podeszła do zakapturzonej postaci.

  • Alison? – spytała Spencer lekko szturchając postać w ramię, a kiedy ta się odwróciła ujrzała jakąś kompletnie obcą jej osobę.
  • Nie – odpowiedziała zdziwiona dziewczyna – jestem Madeline.
  • Przepraszam – odpowiedziała grzecznie panienka Hastings – po prostu niezwykle przypominasz moją przyjaciółkę, która uwielbiała takie płaszcze.
  • Nie ma za co – odpowiedziała tamta ruszając w kierunku kolejnego działu.
  • Ja chyba zwarjuje – mruknęła Spencer sama do siebie niespiesznie wracając do stolika.

Reszta dnia minęła raczej spokojnie. Pisanie pracy wciągnęło ją na dobre i nawet nie zauważyła, kiedy około siedemnastej zmartwiona bibliotekarka poinformowała ją, że chciałaby już w końcu zamknąć bibliotekę. W odpowiedzi Spencer szybko poodkładała książki na ich miejsca, podziękowała przesympatycznej kobiecie i ruszyła w drogę powrotną na przystanek. Jak na złość właśnie wtedy zaczęło lać, a ona nie miała przy sobie parasola. Cóż jedyną pociechą wydawał się szybi bieg w kierunku najbliższego przystanku oddalonego od niej o kilkanaście sekund sprintem. Gdy wreszcie na niego dotarła, a potem wskoczyła do prawie pustego autobusu przypominała mokrą kurę, a po dotarciu do mieszkania Melissy ze swojego ubrania wycisnęła sporą miseczkę wody.

Zbliżała się umówiona godzina spotkania z Wren’em, a ona ciągle siedziała przed kominkiem grzejąc się owinięta w gruby szlafrok siostry ściskając w rękach kubek i wpatruąc się w ekran telewizora. Minęła już ósma, a wtedy ktoś zapukał do drzwi. Spencer zwlokła się z kanapy wsuwając stopy w ciepłe kapciuszki i ruszyła by otworzyć.

  • Hej Wren – murknęła stawiając kubek na stoliku przy wejściu – chyba z wypadu nici – dodała przepuszczając w drzwiach – ale pomyślałam, że możemy zostać tu i obejrzeć jakiś film.
  • Brzmi nieźle Spencer – odpowiedział chłopak wieszając swoją przeciwdeszczową kurtkę na wieszaku, a potem ściągając swoje buty – właściwie to zaopatrzyłem się i w popcorn i w filmy.
  • Straszny film? – spytała z robzawieniem patrząc na okładki DVD przyniesionych przez doktorka. – Wren powiedz mi jedno… – zaczęła z rozabwieniem – jesteś telepatą?
  • Nie, ale stwierdziłem, że przyda Ci się coś odmóżdżającego po takiej dawce pracy – przyznał z uśmiechem i poszedł do kuchni, by wrzucić popcorn do mikrofalówki.
  • Zaraz wracam – krzyknęła tylko Spencer i poszła do sypialni.

Znowu potrzebowała jakiś ubrań. Wybrała więc szybko jakieś dłuższe dżinsy i luźną koszulkę, a potem wróciła do salonu. O dziwo Wren zdążył już wszystko przygotować, więc dziewczyna była niezmiernie zadowolona. Rzuciła się na wolne miejsce na kanapie i uśmeichnęła się szeroko.

  • Panie Kingston czy uczyni mi pan ten zaszczyt i rozpocznie nasz seans filmowy? – spytała wręczając siedzącemu obok doktorkowi pilot z szerokim uśmeichem na ustach, a potem usiadła po turecku wsadzając między nogi miskę popcornu.
  • Z największą przyjemnością panienko Hastings – odpowiedział z rozbawieniem, a po chwili włączył film.

Spencer nie zauważyła nawet, kiedy wtuiła się w niego i zaczęła wybuchać śmiechem, czy zasypywać Wrena popcornem, który fruwał w sumie po sporej części salonu. W końcu jednak rzuciła się na kanapę unosząc ręce w geście poddaństwa.

  • Dobra wygrałeś poddaję się – mruknęła z rozbawieniem zerkając na jego rekację.
  • Słowa „poddaję się” śmiem interpretować dwuznacznie – odpowiedział chłopak z błyskiem w oku.
  • A chcesz sprawdzić ich znaczenie? – spytała niepewnie Spencer unosząc brew ku górze, a kiedy Wren ukucnął obok przyciągnęła go ku sobie i pocałowała.

Tym razem było inaczej. Nie była pod presją tego, że Melissa jest kilka kroków dalej. Nie bała się też tego, że zaraz straci kontorlę, bo jest w stanie upojenia alkoholem, ani nie było jej też smutno. Po prostu ona Spencer Hastings pragnęła go pocałować, bo tylko on umiał ją rozśmieszyć i sprawić, że świat wokół niej zaczynał wariować. Tylko Wren był prawdziwą bezpieczną odskocznią od świata A. I tylko przy nim umiała prawdziwie zapomnieć o całym źle, które ją spotkało. Nie wiedziała kiedy koszulka Wrena wylądowała gdzieś w kącie. Zresztą w kilka minut cały został zawalony tym co oboje mieli na sobie.

  • Łóżko – wydyszała tylko Spencer, a po chwili oboje znaleźli się w sypialni, w której zostali przez długie godziny.

Wren spełnił wszystke oczekiwania Spencer. W łóżku nie przypominał Toby’iego, który był tylko delikatny. Doktor łączył w sobie coś subtenego z dziką namiętnością i to bardzo ją pociągało. Zresztą tej nocy spała wtulona w niego niczym niemowlę.

Kiedy sobotnim rankiem pierwsze promienie wypełniły sypialnie Melissy, Spencer uniosła jedną powiekę ku górze. Wren leżał obok przytulając ją do siebie jednak ciągle smacznie chrapiąc. Dziewczyna zaczęła powoli wodzić palcami po jego umięśnionym brzuchu, zataczając nimi niewielkie kółka. W końcu i on zaczął się wybudzać, a widząc uśmiechniętą Spencer przyciągnął ją do siebie i pocałował.

  • Cześć Wren – szepnęła cicho dziewczyna tuląc się do niego, kiedy ten właśnie usiłował się przeciągnąć. – Nie mówiłeś, że seans przedłuży się do wspólnego śniadania – dodała z lekkim uśmiechem i wstała owijając się kocem.
  • Cóż tego chyba oboje nie planowaliśmy – przyznał chłopak i odpowiedział jej uśmeichem na uśmiech.
  • W takim razie oprócz mnie – zaczęła poważnie – co zjesz na śniadanie?

Kiedy Wren otwierał usta by udzielić jej odpowiedzi, zadzwonił dzwonek do drzwi. Spencer szybko mruknęła coś w stylu zaraz wracam i popędziła otworzyć. Stwierdziła, że nie ma nawet sensu ubierać się, czy czesać. Nie sprawdziła też przez wizjer kim jest niezapowiedziany gość, więc kiedy drzwi otworzyły się stanęła jak wryta. Przed nią stał wściekły Toby.

  • Więc to prawda tak? – spytał przez zaciśnięte zęby – Ty i pan doktor?
  • Toby… – zaczęła Spencer, ale wtedy pojawił się Wren i o dziwo poczuła się pewniej, bo chłopak, który zdążył już założyć coś na siebie stał obok niej. – Ja… My… Toby wybacz, ale pomyliłam się i…
  • Spencer… – szepnął Toby patrząc na nią – Ono miało rację, a ja jak głupi nie chciałem w to wierzyć. Jesteś zdzirą, która bawi się uczuciami innych i niewiele różnisz się od Alison. Pewnie sypiasz z nim od dawna co? – dodał drwiącym tonem.

Zapadła cisza. Po policzkach dziewczyny zaczęły kapać łzy i cieszyła się, że Wren jest obok mocno trzymając ją za rekę. Toby nigdy tego nie robił. Najpierw udawał kimś kogo nie jest, a teraz i tak oddalił się od niej. A ona? Chciała się czuć bezpieczna u boku mężczyzny, w którym była zakochana. Wiedziała czego chce i teraz była tego najbardziej w świecie pewna.

  • Toby ja go kocham – wyrzuciła z siebie w końcu dziewczyna – masz racje. Bawiłam się waszą dwójką, ale kocham go i to on nigdy mnie nie zostawił – szepnęła zerkając na Wrena, którego mina była hmmm… Marsowa.
  • Powinieneś już iść Toby – dodał Wren spokojnie mocniej przytulając do siebie Spencer.
  • Masz racje doktorku – rzucił Toby, a potem zamachnął się na Wrena by wymierzyć mu cios w twarz tyle, że jakimś cudem w twarz dostała dziewczyna, która właśnie zamykała drzwi przed nosem Toby’iego. Potem usłyszała tylko syknięcie byłego chłopaka i to jak Wren zamyka mu drziw przed nosem i przenosi ją na kanapę.
  • Boli – szepnęła Spencer, a po chwili poczuła lód na policzku, który w mgnieniu oka jej lekarz przyniósł z kuchni.
  • Spokojnie będzie dobrze – odpowiedział chłopak lekko gładząc ją po niezmasakrowanym policzku i uśmeichając się łagodnie. Po chwili zabrał z nej koc i pomógł założyć Spencer jej własną bieliznę i jego koszulę. – Zrobie ci coś do jedzenia – zaproponował prowadząc ją do kuchni – i przepraszam, że tak wyszło to było dla mnie – dorzucił wskazując na jej kolorowy policzek.
  • Toby jest idiotą – skwitowała Spencer porządnie i przycisnęła mocniej lód do policzka – zastanawiam się jak strasznie to wygląda.
  • Muszę się z Tobą zgodzić – mruknął Wren łagodnie odciągając lód o kilkanaście centymetrów i uważnie oglądając twarz dziewczyny – skarbie zmartwię Cię, ale jest kolorowo, na pocieszenie mogę powiedzieć tylko, że zejdzie za góra dwa tygodnie – dodał całując ją lekko w czoło i idąc do kuchni z której wrócił z kubkiem gorącej kawy, który postawił na stoliku przy kanapie.
  • Dzięki – mruknęła sięgając po kubek i upijając z niego łyk.

Spencer pierwszy raz rozejrzała się po salonie, po któym porozwalane były ubrania należące do niej i jej nowego chłopaka oraz spora ilość niezjedzonego popcornu. Cóż tego popołudnia czekało ją sporo roboty. Spojrzała na Wrena, który wyglądał jakoś nieswojo. Domyśliła się bez trudu, o co chodzi. W końcu miał to wypisane na twarzy. Patrzył na nią, tak jakby stała się jej nawiększa krzywda na świecie, ale był to przecież siniak. Cóż pewnie Toby i tak ją przeprosi. Teraz miała ważniejsze rzeczy na głowie. Musiała poprosić Wrena, żeby na razie poszedł i zaproponować, że mogą dokończyć ich seans filmowy dziś wieczorem. Zresztą zapewne i on miał wiele roboty, więc nie chciała mu przeszkadzać.

  • Wpadnij wieczorem – szepnęła – mamy wiele do dokończenia.
  • To prawda, nie dowiedziałem się w końcu, czy kaseta zabiła Cindy – odpowiedział chłopak z nieskrywanym rozbawieniem.
  • Aż tak Cię śmieszę? – spytała Spencer unosząc brew ku górze.
  • Do wieczora – odrzekł Wren pozostawiając jej pytanie bez odpowiedzi i całując ją na pożegnanie.
  • Do zobaczenie – mruknęła przyciągając go do siebie jeszcze na chwilę i uśmiechając się lekko. – Zmykaj zanim znowu się na Ciebie rzucę – dodała mierzwiąc mu włosy i patrzyła jak wychodzi on z mieszkania machając do niej.

Kiedy tylko drzwi zamknęły się za Wrenem Spencer udała się do łazienki, gdzie wzięła prysznic i obejrzała uważnie swoją twarz. Nie było tak źle, jak spekulowała, więc szybko ubrała się i zabrała za sprzątanie. Uprała wszystko łącznie z pościelą, a potem wzięła się za odkurzanie pojedynczych ziaren popcornu rozsypanych po domu. Wtedy usłyszała punaknie drzwi. Wyłączyła odkurzacz i stwierdziła, że poudaje, że jej nie ma. Odczekała kilka minut i wyjrzała na klatkę. Na wycieraczce stał wielki koszyk przykryty białą szmatką. Kiedy odsłoniła zawartość koszyka, najpierw doznała szoku, a potem… Zemdlała.

 

~KONIEC~

14 myśli na “Zakręcony piątek [KONKURS]”

  1. To jest zajebiste! Toby jest azaliż wspaniały (w sensie zachowania) ! W końcu jakieś zajebiste opowiadanie które ma w miarę wartką akcję 🙂 No i ludu!!!!! Zdradź co było w koszyku bo stawiam, że na prawno to przewidziałaś!

Dodaj komentarz