StAlker. [Konkurs]

– Aria, wszystko w porządku? Możemy kontynuować?- łagodny głos doktor Sullivan wyrwał ją z zamyślenia; nie odrywając oczu od podłogi z wolna pokiwała głową, przygryzła dolną wargę i skierowała wzrok ku zakratowanemu oknu. Był chłodny październikowy wieczór, deszcz monotonnie uderzał o parapet a pojedyncze krople spływały beztrosko po szybie.

– Jesteś pewna? Możemy skończyć na dzisiaj, jeśli czujesz się zmęczona.

– Nie- odpowiedziała beznamiętnie Aria nie odrywając oczu od okna. –Nie, po prostu się zamyśliłam. Wie Pani? Ten wieczór jest podobny do tamtego, kiedy Alison..- zawiesiła głos, jednak po chwili dodała szeptem- umarła.

Znowu przygryzła wargę i przyciągnęła do siebie nogi a następnie oparła na nich głowę.

– Wiem, że już nieraz o tym rozmawiałyśmy, ale czy chcesz jeszcze raz wrócić do tamtej nocy? Taka rozmowa mogłaby..

– Nie- przerwała jej zdecydowanym tonem Aria, podnosząc na nią wzrok po raz pierwszy odkąd kilka tygodni temu trafiła do Radley.

– Po co wciąż o tym mówić, skoro obie wiemy dlaczego tu jestem. Jesteśmy.

– Spokojnie, nie musisz się denerwować. Więc przyznajesz…

– Tak, przyznaję- tu zawiesiła głos, próbując dobrać odpowiednie słowa, po czym patrząc znowu w kierunku okna spokojnie kontynuowała- Spencer, Emily, Hanna i ja, my… udawałyśmy. Wszystko wymyśliłyśmy. Ma pani rację, nie ma żadnego A oprócz Mony.- wzięła głęboki wdech- my.. nie mogłyśmy się pogodzić z myślą, że jej już nie ma. Bez niej jesteśmy niczym. To ona nas stworzyła, nie możemy tak po prostu dać jej odejść.

– Aria..

– Pani Sullivan, skończmy na dziś. Jestem zmęczona. –energicznie wstała z krzesła i spojrzała z nadzieją w kierunku drzwi- Proszę.

– Dobrze, ale czy jesteś pewna, że nie chcesz mi o tym…

– Nie, proszę- błagalnym tonem przerwała jej Aria, przechylając lekko głowę na prawe ramię- obiecuję, jutro o tym porozmawiamy, ale dzisiaj… chciałabym się już położyć.

– To był ciężki dzień- uśmiechnęła się Sullivan- wyśpij się, sen dobrze ci zrobi. Jeśli chcesz powiem sanitariuszom, żeby dali ci coś na uspokojenie.

– Nie, nie!- przesadnie głośno zaoponowała Montgomery, ale szybko zdała sobie z tego sprawę i już niemal szeptem dodała- to znaczy zrobi pani jak uważa, ale chciałam powiedzieć tylko, że nie jestem zdenerwowana. Ja tylko… chcę przemyśleć kilka spraw i…

– Dobrze, jak uważasz.- czterdziestolatka pokiwała głową i po chwili wahania dodała- ale może jednak chciałabyś…

– Nie dzisiaj- odparła z przekonaniem Aria otwierając drzwi, za którymi czekał już na nią rudy sanitariusz z pierwszej zmiany- do widzenia!- rzuciła przez ramię wychodząc na zielony korytarz szpitalny, po czym w asyście rudzielca udała się do swojej Sali. Wszystko szło zgodnie z planem.

***

Mimo, że wręcz próbowała nie zasnąć, Arię nie wiadomo kiedy zmorzył sen. Obudziła się nie wiedząc dokładnie która godzina z przeczuciem, że nawaliła. Miała spotkać się z dziewczynami w dawnej wieży strażniczej kiedy tylko zmieni się warta przy bramie. Jednym susem znalazła się przy oknie i po chwili w ciemnościach rozpoznała żegnających się ze sobą mężczyzn. Dwoje z nich było umundurowanych a reszta ubrana była w zwyczajne kurtki. ,,Co za szczęście- pomyślała- zaspałam tylko 15 minut’’.

Włożywszy na nogi brzydkie, szare kapcie niemalże bezgłośnie  otworzyła stare drzwi zdobytym wcześniej zapasowym kluczem i ostrożnie wysunęła się na korytarz. Rozglądając się uważnie zrobiła krok naprzód, później jeszcze jeden i następny. Nagle podskoczyła usłyszawszy donośny brzdęk i aż podniosła obie dłonie do ust, aby nie krzyknąć. Od razu rozpoznała, że źródłem nocnego hałasu był uderzający o podłogę klucz, który wypadł z jej spoconych rąk. Stała tak sparaliżowana strachem przez dobre kilka minut w obawie, że jakikolwiek ruch zdradzi jej obecność w miejscu, w którym być nie powinna. Nasłuchiwała w napięciu kroków kogoś z personelu, kto zawlókł by ją do jej pokoju i nafaszerował jakimiś lekami, lecz nic takiego się nie wydarzyło. Wokół niej nadal zalegała cisza. ,,Spokojnie Aria- myślała próbując uspokoić oddech- tylko nie panikuj. Wszyscy pracownicy poszli na nocną naradę a sanitariusze śpią w dyżurce na parterze. Jak każdej nocy. Dalej, rusz się, dziewczyny na ciebie czekają, już i tak jesteś spóźniona’’. Dodawszy sobie w ten sposób odwagi ruszyła ostrożnym, ale zdecydowanym i szybkim krokiem ku wieży strażniczej. Po chwili była już prawie na miejscu, pod schodami prowadzącymi do celu nocnej schadzki.

– No, nie było tak trudno, teraz wystarczy tylko wejść po schodach- powiedziała cicho Aria, po czym z niedowierzaniem pokiwała głową i pomyślała: ,,Boże, to miejsce źle na mnie wpływa’’.

Schody były niewymiarowe i strome a panujące wokół ciemności dodatkowo nie sprzyjały wspinaczce. W końcu dziewczyna dotarła do drzwi, namacała klamkę i z całej siły na nią nacisnęła. Drzwi ustąpiły a Aria znalazła się w pachnącym starością, średniej wielkości pomieszczeniu. Oślepiona światłem, którego zresztą się nie spodziewała zmrużyła oczy i zasłoniła je lewą ręką, jednak jej wzrok niewiarygodnie szybko przyzwyczaił się do nowych warunków i już po chwili z przerażeniem odkryła, że w prawym kącie izby siedzą nieprzytomne i związane jej współtowarzyszki. Bez wahania podbiegła do nich, upadła na kolana i zaczęła klepać po bladych policzkach wszystkie po kolei:

– Hanna, Hanna, słyszysz mnie? Emily! Mój Boże! Spencer!

Spencer nie otwierając oczu, umęczonym głosem wydukała:

– A… A… Ariaa?!

Dziewczyna już chciała odpowiedzieć, ale w tej samej chwili zdała sobie sprawę, że ktoś stoi tuż za jej plecami. Nie zdążyła się odwrócić, bowiem w następnej chwili poczuła silny ból gdzieś w okolicy kości ciemieniowej. Przez następne 10 minut nie czuła już nic.

***

Ocknęła się związana, z poczuciem, jakby jej głowa miała za moment pęknąć.

– Aria, Aria, słyszysz mnie? Wszystko w porządku?- głos Hanny wyrwał ją z omdlenia, w jakie popadła za sprawą tajemniczego uderzenia.

– Tak, wszystko okej- skłamała widząc zmartwione spojrzenie Emily. Spencer nic nie powiedziała, nawet sięnie poruszyła, siedziała jak w transie a jej wzrok utkwiony był w czymś, co znajdowało się na drugim końcu pomieszczenia. Aria w napięciu spojrzała w kierunku nakreślonym przez ciemne oczy przyjaciółki. Mimo, że światło było tym razem zgaszone, wyraźnie widziała odwróconą do nich plecami postać, wyglądającą przez otwarte okno balkonowe.

Dziewczyna w czerwonym płaszczu.

Postać poruszyła się wiedząc, że jest obserwowana przez cztery pary oczu jej ofiar, jednak po chwili wróciła do poprzedniej pozycji.

– No dalej, pokaż im- wycedziła przez zęby Spencer- nie krępuj się!

Kobieta parsknęła, pokręciła głową, jakby nie dowierzała temu, co przed chwilą usłyszała, obróciła się na pięcie i wolnym krokiem zbliżyła się do skrępowanych więzami kłamczuch.

– Cześć dziewczyny, jak się macie?- zapytał beztrosko słodki głos, który cała czwórka mimo upływu trzech lat doskonale pamiętała.

***

– Boże, Alison- z miną wyrażającą niedowierzanie wyszeptała Emily, przerywając przedłużającą się ciszę, która zapadła po słowach dziewczyny w czerwieni.

– Jak to w ogól moż… – zaczęła zszokowana Hanna, ale Spencer nie dała jej dokończyć.

– Oszukałaś nas wszystkich! Jak mogłaś?- zaczęła agresywnie patrząc z pogardą na przyjaciółkę sprzed lat.- Jak mogłaś to zrobić swoim rodzicom? Jak ci nie wstyd? Jak…

– Spencer, Spencer, tyle pytań, tyle złości- zaczęła melodyjnym głosem Alison, nie kryjąc znużenia, jak gdyby właśnie plotkowała ze szkolnymi koleżankami o ciuchach, których zdjęcia zamieszczono w nowym Vogue’u. –nie mamy teraz na to czasu.

Ucinając dalszą dyskusję sięgnęła do prawej kieszeni płaszcza, wyjęła z niej gustowny, złoty zegarek i zerknęła na niego niby od niechcenia.

– Czekamy na kogoś?- odezwała się niezbyt silnym głosem Aria, w której głowie ciągle szumiało z bólu i z nadmiaru wrażeń. Dopiero teraz dziewczyna w czerwieni spojrzała bezpośrednio w jej kierunku.

– Och, przepraszam za tą głowę Aria- wyszczebiotała z uśmiechem Ali- trochę się bałam, że nie obudzisz się w porę…

– …kiedy przyjdzie osoba, na którą oczekujesz.

– Właśnie- odparła, tym razem poważnie Alison- chciałam, żebyście tu były, kiedy on przyjdzie.

– On?- zapytała już śmielej Emily.

Dilaurentis przygryzła wargę i przez chwilę milczała. W końcu spojrzała prosto w oczy pytającej i hardym głosem odpowiedziała:

– A.

– Masz na myśli jego kukiełkę- zadrwiła Hanna.

– Nie Hanna, mam na myśli A. Prawdziwe A.

Spencer zmarszczyła czoło, Aria chciała coś powiedzieć, jednak jej usta odmówiły posłuszeństwa, zastygając w bezruchu. Emily i Hanna otworzyły usta ze zdumienia. Po chwili zaskoczenie zmieniło się w bezgraniczny strach.

– Dobrze wiedziałaś, że jak co noc tu będziemy- powiedziała głucho Spence- to nie przypadek. Zdradziłaś nas w najgorszy sposób. W miejscu, w którym miałyśmy czuć się bezpieczne.

– Więc to koniec…- wyszeptała Emily- dwóch może dochować tajemnicy, jeśli jeden z nich jest martwy.

Nieprzyjemny dreszcz przebiegł po plecach Arii a jej serce niebezpiecznie przyspieszyło. Alison odwróciła się w stronę okna, nie miała zamiaru zaprzeczać. Nie było już potrzeby wymyślania nowych kłamstw, było to bezcelowe, skoro dziewczyny nie miały wyjść z tego żywe.

– Musicie mnie zrozumieć- zaczęła Ali.

Nikt tym razem nie miał ochoty jej przerywać. Wiedziały że nie zrozumieją, bo jak miały zrozumieć to, że ostatnie dwa lata spędziły w ciągłym strachu, pod obserwacją i okazywało się, że nigdy nie miały się od tego uwolnić. Nie za życia.

– Nie chciałam was skrzywdzić, ja tylko musiałam się dowiedzieć kto… Boże, nie mam zbyt wiele czasu na szczegóły- podenerwowana spojrzała na zegarek- Wiecie już o mnie i o Ianie.

Zrobiła pauzę w oczekiwaniu na potwierdzenie, ale nikt nawet nie otworzył ust. Kłamczuchy nie chciały błagać o litość, myślały o swoich bliskich i koncentrowały się na swojej wzajemnej obecności. Dopiero teraz zdały sobie sprawę, że A bardzo je do siebie zbliżyło i sprawiło, że stały się dla siebie ważne jak nigdy przedtem.

– I o ciąży. Poznałyście Cece. Na pewno wam powiedziała…

– O twoich przypuszczeniach dotyczących ciąży.- dokończyła za nią Spencer.

– Ali, kto leży w twoim grobie?- zapytała bez ogródek Aria, nie do końca dowierzając, że wszystko to dzieje się naprawdę.

Ali zasępiła się, wzięła głęboki wdech, ale szybko wypuściła zgromadzone w płucach powietrze dając znak, że postanowiła puścić to pytanie mimo uszu.

– Naprawdę byłam w ciąży. Ale to nie było dziecko Iana. Był ktoś jeszcze…- spojrzała na reakcję koleżanek, po czym kontynuowała- Nikt ważny, jednorazowy wybryk po pijaku. Myślę, że przez chwilę mu na mnie zależało, ale ja kochałam Iana. A On mnie rzucił, gdy dowiedział się o dziecku, nie wiedział nawet, że to nie jego dziecko. Ulotnił się, gdy tylko usłyszał słowo ‘ciąża’. – Alison była zdenerwowana wspomnieniami, które przywoływała. – Nie mogłam pozwolić na taką zniewagę.

– Dlatego ukradłaś nagrania N.A.T. i szantażowałaś nimi Iana?

– Och, to było błyskotliwe posunięcie z mojej strony, nieprawdaż? Było w tym tyle zabawy!

– Ali…- skarciła ją Emily.

– Nigdy was nie zastanawiało dlaczego Wilden tak interesował się sprawą mojego zniknięcia?

– Chcesz powiedzieć, że to on?- pojęła w mig Spencer.

– Tak, to z nim zaszłam w ciążę- potwierdziła nie próbując nawet ukryć obrzydzenia- ale to nie on jest zabójcą.

– Więc kto nim do cholery jest?- krzyknęła zdenerwowana Spencer- przecież nie…- zawiesiła głos.- Ali, czy to możliwe, że…

– A. – stwierdziła ze złością w głosie Red Coat- Zawsze uważałam Cię za bardzo inteligentną i dlatego trochę się ciebie bałam, Spence. Ja też myślałam, że to za łatwe. Byłam pewna, że A to Catherine, a zabójca to ktoś nie związany z Teamem. Myliłam się.

– Czekaj, czekaj, zwolnij- żywo zaczęła Aria- kim jest Catherine?

– Siostrą Cece.

– Ale Ona nigdy nie wspominała o…- zauważyła zaintrygowana Hanna.

– Cece od dawna nie utrzymuje kontaktów z siostrą. Zawsze ze sobą o wszystko walczyły, najpierw o lalki, później o przyjaciółki. Kiedy ich rodzice zginęli w katastrofie lotniczej, siostry podzieliły się ze sobą spadkiem i od tej pory się ze sobą nie kontaktowały. Cece nie interesowała się tym, co działo się z jej starszą siostrą, ale ja niestety wiedziałam o wszystkim- Alison skrzywiła się na myśl o przeszłości- dobrze wiedziałam, że bajeczną fortunę ze spadku po rodzicach przeznaczyła na dręczenie mnie. To szalone… posunęła się nawet do operacji plastycznej, aby tylko uprzykrzyć mi życie. Najpierw chciała być moją przyjaciółką, później chciała być mną.

– A więc to ona leży w twoim grobie…- zauważyła Aria.

– Los lubi płatać figle. Jeden prześladowca zabił drugiego, nie mając nawet o tym pojęcia.

– Alison, kto jest zabójcą? Kto jest A- zapytała Hanna.

– Poznałam go na jednak z imprez Jasona. Wydał mi się bardzo przystojny i szalenie inteligentny. W dodatku ten jego uśmiech… Skąd miałam wiedzieć, że okaże się totalnym świrem? Zaczął za mną łazić, pisać, dzwonić , nalegać na spotkanie. A ja przecież miałam Iana. Z jednej strony prześladowała mnie wariatka, która chciała być mną, z drugiej wariat, który świata poza mną nie widział. Znalazłam się w potrzasku.

– Ali, jak to możliwe, że A zabił Catherine a nie ciebie?- zapytała z niedowierzaniem Emily.

– Dobrze wiecie jak wyglądały wtedy imprezy u Jasona. Tego wieczoru powiedziałam mojemu prześladowcy o ciąży a mu kompletnie odbiło. Pytał jak mogłam mu to zrobić, skoro mnie kocha. Zwykle zachowujący pozory rozsądku, tego wieczoru mocno dał sobie w żyłę. To mnie uratowało. Wychodząc z domu zauważył Catherine w żółtej sukience, którą ukradła z mojej szafy a w której wcześniej mnie widział. To było odruchowe, wziął co było pod ręką i uderzył. Potem w amoku wykopał dziurę i nie upewniwszy się, czy jego ofiara jest martwa, zakopał jej ciało.

– Skąd ty o tym wszystkim wiesz?- zapytała Spencer.

– Mona widziała, jak ktoś zakopywał ciało Catherine. Ona jedyna o wszystkim wiedziała. –popatrzyła na każdą z dziewczyn z osobna, po czym ciągnęła dalej- nie mogłam wam powiedzieć. Ale jej? Nawet gdyby zdradziła komuś mój sekret to i tak nikt by jej nie uwierzył. Wszyscy widzieli, jak na każdym kroku z niej szydziłam. A ona tak bardzo pragnęła mojej uwagi. Pomogła mi wyrobić fałszywe dokumenty na nazwisko Darkbloom i spełniała wszystkie moje rozkazy, przedostała się do A teamu i szpiegowała dla mnie. To ona dowiedziała się, że zabójcą jest główne A.

– Przepraszam Ali, ale… po co ci było ciało Catherine?- zapytała ze strachem w głowie Em.

– No cóż, myślałam że się domyślicie. Wiecie przecież, że Jason jest synem pana Hastings.

– Co to ma do rzeczy, Ali- nie bardzo rozumiała Aria.

– Mój ojciec jest bezpłodny.

– Czy to znaczy, że…- nie dokończyła Hanna.

– Zostałam adoptowana. –potwierdziła jej nieme przypuszczenia dziewczyna w czerwonym płaszczu- moja tożsamość została potwierdzona na podstawie poszlak. Ale wiedziałam, że Wilden planował zdobyć moją kartę dentystyczną, więc musiałam coś zrobić. Nie mogłam pozwolić na to, by wszyscy się dowiedzieli, że wcale nie umarłam. Musiałam wybić zęby Catherine, aby nikt nigdy nie dowiedział się, że w moim grobie leży inna osoba.

Nikt nie miał ochoty na dalszą opowieść, więc Alison zamilkła i wyprostowana wróciła do okna. Jakiś czas później na schodach dał się słyszeć odgłos kroków, wkrótce drzwi się otworzyły i stanęła w nich zakapturzona postać. Zrobiła kilka kroków naprzód, po czym widząc odwrócony do niego plecami Red Coat zastygł w oczekiwaniu na ruch kobiety. Ta bez pośpiechu odwróciła się w jego stronę, spojrzała w jego przerażone oczy i triumfalnie powiedziała:

– Witaj Wren.

***

– Och Kingston, czyżby podczas mojej nieobecności przydarzył ci się jakiś wypadek, na skutek którego odebrało ci mowę?

Mężczyzna, który przed chwilą wtargnął do strażnicy zdjął z głowy kaptur i pobladły w milczeniu przyglądał się osobie, z którą przyszedł na spotkanie a której to nie spodziewał się zobaczyć.

– Alison, ja… Jak to w ogóle możliwe? Przecież…- zaczął z niedowierzaniem Wren.

– …cię zabiłem. Daj spokój, było, minęło!- odpowiedziała sarkastycznie Dilaurentis.

Wren zacisnął zęby i nic nie odpowiedział.

– Trzeba przyznać, to było bardzo sprytne z twojej strony: zabić Ali i obrać sobie jej znajomych jako nowy cel dla swojej obsesji. –wyliczała dziewczyna w czerwonym płaszczu- ale jeszcze sprytniejsze było to, że umiałeś sprawić, że nikomu nawet przez myśl nie przyszło, że ty… ten stateczny, mądry, miły facet, lekarz, wolontariusz może okazać się wyrachowanym zabójcą i stalkerem.

– Przestań Ali- wyszeptał Wren- ja nie chciałem, nie byłem sobą…

– Ale wiesz- ciągnęła dalej Ali- mimo tego popełniłeś błąd. Przyjąłeś do swojej sekty Monę. Mojego szpiega, który sukcesywnie donosił mi o każdym ruchu teamu. Sprytny Wren dał się wykiwać głupiutkiej Monie!- zatriumfowała Red Coat.

– Kochanie, wciąż mamy szansę- kontynuował Kingston.

 Mimo że ze sobą rozmawiali, to sprawiali wrażenie jakby każde z nich słyszało coś innego z ust swojego rozmówcy i mimo słów wypowiadanych przez drugą stronę uparcie ciągnęło wybrany przez siebie temat.

– Mona powiedziała mi jak działacie. Nikt nie może zrobić nic bez twojej zgody, bez ciebie ci ludzie nic nie znaczą. Jeśli umrzesz, Team się rozpadnie bo tak mówi wasza przysięga i nigdy się nie odrodzi. Nigdy! Jak mogłoby istnieć bez swojego guru.

– Przeklęta Mona- podłapał Wren.

– Tak się składa, że niczego na świecie nie pragnę tak bardzo, jak rozpadu A Teamu, Wren. Wiesz co to oznacza?

– Tak Alison. To znaczy, że uciekniemy przed tym wszystkim. Razem Alison. Tylko ty i ja. Na zawsze. Alison. Ali. Kochanie. Tak się cieszę, że wróciłaś.

– Dobrze, już dobrze. Co z nimi?- skinęła głową w kierunku związanych kłamczuch- one wszystko widziały i słyszały.

– Postąpimy zgodnie z planem. Po wszystkim ludzie uznają je za wariatki, które popełniły zbiorowe samobójstwo. Ale martw się, nikomu nie będzie ich żal, kto miałby się litować nad niezrównoważonymi dziewczynami, które zabiły swoją przyjaciółkę?

– Jak możesz Wren- nie wytrzymała Spencer- po tym wszystkim co się zdarzyło.

– Spójrz prawdzie w oczy kochana- odezwała się Ali- nigdy nie chodziło o Melissę, ani o ciebie, ani o Hannę. Zawsze chodziło tylko o mnie.

Wren uśmiechnął się słodko.

– Będąc przy was czułem, jakbym w jakiś sposób był przy niej. Ale teraz, gdy ona wróciła nie jesteście mi już do niczego potrzebne. – wyjaśnił Kingston eksponując przy tym swój czarujący brytyjski akcent.

Emily otworzyła szeroko oczy ze zdumienia a na skroniach Arii pojawiły się krople potu. Spencer kręciła głową, jakby nie chciała przyjąć do wiadomości tego, co Wren miał im do powiedzenia. Hanna pomyślała, że obejrzała tyle seriali, że powinna była się zorientować, że osoba z takim akcentem zwykle okazuje się czarnym charakterem. Nie powiedziała tego na głos, ale czuła, że musi powiedzieć coś, co aż cisnęło się jej na język:

– Jesteś kompletnym świrem.

Wren zignorował to spostrzeżenie.

– Alison, musimy się pospieszyć. Miejmy to już za sobą.

– Kingston, ale czy pomyślałeś o innych? Jak się poczują, gdy ich guru zdradzi? Jak ta banda oszołomów da sobie z tym radę?

Mężczyzna zmarszczył czoło, wyraźnie nie podobało mu się to w jaki sposób Ali się do niego zwracała. Czuł też, że za jej słowami kryła się kolejna intryga. Nie mylił się.

– Widzisz Wren, przez lata, które spędziłam w ukryciu dużo się o was dowiedziałam- tu zrobiła pauzę, by zbudować odpowiednie napięcie- Mona przekazała mi wiele informacji, ale ja sama też nie próżnowałam. Mam pełną listę teamu i dowody, które wszystkich obciążą. Ty jesteś chory, ale inni.. trzeba ich ukarać za to, co zrobili mi i dziewczynom.

– Nie jestem chory, spójrz na mnie, Alison!

– Gdybyś był zdrowy, pierwszym twoim pytaniem byłoby jak to możliwe, że żyję. Powinieneś uciekać. Krzyczeć. Zemdleć. A ty deklarujesz, że ze mną uciekniesz.

– Bo cię kocham

– Wiem Wren, ale to nie wystarczy.

– Jesteś podła!- Kingston wpadł w szał- wciąż kłamiesz, manipulujesz, grasz i udajesz! Nie zależy ci na twoich przyjaciołach ale mi na moich owszem. I nie dam ci ich skrzywdzić! Łapy precz od Teamu!

Wren zbliżył się do Ali, podniósł rękę, ale w tej samej chwili upadł na podłogę. To Spencer udało się wyswobodzić z więzów i w ostatniej chwili uderzyła napastnika w głowę.

,,Gra skończona’’- pomyślały wszystkie w tym samym czasie.

– Dziękuję Spencer- powiedziała Alison upadając na kolana, aby rozwiązać przyjaciółki.

– Nie teraz Ali, naprawdę nie mamy na to czasu, rozwiązuj Hannę.

– Uratowałaś mi życie. Zawsze będę twoją dłużniczką. Po latach w ukryciu i w strachu wreszcie mogę wyjść z ukrycia. Chcę żyć! Chcę naprawić to, co zepsułam. – zadeklarowała Ali.

– Nie wiem, czy to wszystko da się od tak naprawić i poukładać. Dużo się zmieniło odkąd odeszłaś- podsumowała Emily, która jako ostatnia została rozwiązana przez koleżanki.

– Nie będzie łatwo, ale potrzebuję waszego wybaczenia.

– To nie takie proste Ali- zawahała się Aria.

– Proszę, potrzebuję waszego przebaczenia tu i teraz. Zmieniłam się, dziewczyny. Jestem teraz innym człowiekiem. Nie potrzebuję żadnych deklaracji i obietnic, chcę jedynie wiedzieć, czy możecie spróbować zapomnieć.

– Uratowałaś nas Ali, nie wiem czy mówisz prawdę, ale ja ci wybaczam.- po tych słowach Hanna przytuliła dziewczynę w czerwonym płaszczu. Podobny gest uczyniły Aria, Spencer i Emily.

– Dziękuję, uciekajmy już. Wy przodem.

Dziewczyny spojrzały ostatni raz na Alison, po czym wybiegły przez okno balkonowe na taras, skąd zaczęły zbiegać po schodach. Pierwsza Emily, za nią Aria, Hanna i Spencer. Wtem usłyszały krzyk, który zmusił ich do obejrzenia się za siebie. Red Coat wcale nie biegła za nimi, stała u szczytu schodów a Wren przyciskał ją do barierki chroniącej ją przed runięciem w przepaść.

– Nie Wren, proszę, proszę, proszę, nie, Wren, ja chcę żyć!

Emily stanęła przed oczami latarnia morska, więc z determinacją rzuciła się na pomoc Ali. Dziewczyny ruszyły za nią, jednak na wszystko było już za późno. Los czerwonego kapturka został już przesądzony. Dopadł ją zły wilk i nie było w pobliżu myśliwego, który mógłby cokolwiek zmienić.

Kingston zaśmiał się ostatni raz, po czym pchnął Alison w przepaść a następnie ruszył za nią.

***

Całe Rosewood pogrążyło się w żałobie. Alison Dilaurentis umarła, tym razem naprawdę i nieodwracalnie. Wszyscy zachodzili w głowę jak to się mogło stać, ale zarówno policja jak i rodzina zmarłej nie wydali jeszcze oficjalnego komunikatu. Trwały przygotowania do pogrzebu, jednak nie miała być to już tak smutna uroczystości jak ta przed dwoma laty. Prawda była taka, że Ali umarła dla wszystkich już dawno i nikt nie oczekiwał jej powrotu, więc nie było sensu otwierać zabliźnionych ran. Nawet państwo Dilaurentis dzielnie znosili całą tą sytuację. Kłamczuchy czuły ukłucie w sercach, jednak wiedziały, że powrót ich przyjaciółki nie był możliwy i choć usilnie sięstarały, nie mogły sobie wyobrazić swoich relacji z osobą, która tak je oszukała. Nie czuły do niej żalu ani gniewu, ale odkryły, że mimo, że widziały ją jeszcze kilka dni temu, dzisiaj była już jedynie wspomnieniem. Podobnie jak A Team, który od śmierci Wrena nie dał znaku życia. Aria dostała rano wiadomość od Mony: wracała z Nowego Jorku i miała dowody zbrodni ich prześladowców. Wszystko wreszcie miało się ułożyć.

– Wiem, że to nietaktowne, ale cieszę się, że to wszystko się już skończyło- stwierdziła z nutką wstydu w głosie Spencer.

– Nareszcie jesteśmy wolne- dodała z uśmiechem Aria, po czym cała czwórka padła sobie w ramiona.

***

Cztery zakapturzone postaci siedziały w staromodnym salonie wlepiając wzrok w buchający w kominku ogień. Panującą w domu ciszę przerwał dzwonek do drzwi; niewysoka brunetka wymieniła znaczące spojrzenie z mężczyzną dokładającym jakieś zapisane kartki i zdjęcia do ognia. Wstała, przeczesała ręką niesforny kosmyk włosów i w podskokach ruszyła przywitać gościa.

– Nareszcie, strasznie się tu ostatnio nudziliśmy- wyszczebiotała przymilnie.

– Znalazłaś to, o czym mówiła i zlikwidowałaś to?

– Och, właśnie trwa kasowanie danych- odpowiedziała wskazując głową na mężczyznę palącego dokumenty w domowym piecyku.

– Wiedziałem, że zawsze można na ciebie liczyć Mona- zadeklarował przybysz zdejmując kaptur, a dziewczyna nie przestając się uśmiechać przyznała:

– Miło cię widzieć Ianie Thomasie. Jak zawsze czekamy na twoje instrukcje.

KONIEC.

14 myśli na “StAlker. [Konkurs]”

  1. Oh my fucking God! To jest zajebiste! Podziwiam osobę, która to napisała za pomysłowość i sam styl pisania, naprawdę wyszło Ci świetnie. Pełen podziw, cały czas jestem w szoku. W Twoim opowiadaniu Ian żyje, jak to możliwe?! Genialne, jeszcze raz dzięki za dobre „opowiadanie”!

  2. + ja również uważam,że Wren okaże się złym, jakoś od początku mi pod takiego pasuje, miedzy innymi przez to,że oglądałam raz horror z jego udziałem, gdzie okazał się być niezłym psychopatą. ; )

  3. Dziękuję Wam za ciepłe słowa! 🙂 Zobaczymy co scenarzyści wymyślą dla Wrena, być może nie będzie On częścią Teamu, ale liczę, że pokażą jeszcze jego złą stronę, której namiastkę mieliśmy okazję zobaczyć gdy Spencer była w Radley. Umieściłam w swoim opowiadaniu Iana z prostego powodu- stwierdziłam, że po Tobym większe zaskoczenie jako A może wywołać tylko `martwa osoba`. No chyba że nagle prześladowcom okazałby się Malcolm czy coś w tym stylu. xd Motyw jego śmierci był dziwny, więc myślę, że przywołają go jeszcze w PLL. :>

  4. @shadow- na końcu Mona każe (czy też pozwala) niezidentyfikowanemu członkowi A Teamu zniszczyć dokumenty obciążające członków drużyny, a które przez cały czas gromadziła uznana za zmarłą Alison. Okazuje się więc, że udało jej się jej oszukać wszystkich, a zwłaszcza Ali, która na swój sposób zaufała jej najbardziej ze wszystkich.

  5. Hej. Wybacz, ale mało oryginalne… Na dodatek używasz tytułu filmu, który obecnie jest mega popularny. Zresztą nie widzę też sensu w ożywianiu kogoś no ale cóż…
    Ogółem masz dobry styl, ale pracuj dalej 😉

  6. @Melody, szczerze powiedziawszy nadanie tytułu było chyba najtrudniejszym punktem tworzenia tego opowiadania, ale uważam, że wybrałam dobrze. Stalker, to osoba uporczywie nękająca swoją ofiarę- a więc można zastosować to określenie zarówno do Wrena (którego wykreowałam) jak i do działalności całego A Teamu. Wyszukując hasła `Stalker film` wyświetliła mi się jedynie produkcja z 1979 roku, której dodatkowo nie nazwałabym mega popularną, w żaden sposób nie chciałam nawiązywać do tego obrazu, ani obrazić Twoich uczuć tym, że akurat taką nazwę wybrałam. Oczywiście możesz mieć na ten temat swoje zdanie i nie mam prawa w nie ingerować, po prostu chciałam wyjaśnić celowość nadania takiego a nie innego tytułu. Dziękuję Ci za Twój komentarz, krytyka zawsze jest potrzebna. Co do oryginalności- możesz mieć rację. Ale nie pisałam tego z wielką ambicją wygranej, po prostu akurat mam dużo czasu wolnego i lubię się bawić słowami. 🙂

Dodaj komentarz